Wewnętrzne dziecko

You are currently viewing Wewnętrzne dziecko


Wewnętrzne dziecko, to przepiękny aspekt naszej osobowości. To dzięki niemu potrafimy się bawić, jesteśmy spontaniczni, swobodni i ciekawi świata. Z drugiej strony, jeśli jako dzieci doświadczyliśmy traum i trudności, to musieliśmy jakoś sobie z nimi poradzić. Robiliśmy to w najlepszy, wtedy dostępny dla nas sposób. Gdy jako dorośli czujemy, że nasze emocje nie są całkiem uzasadnione obecną sytuacją – np. lęk przed pokazaniem komuś napisanego tekstu nas zjada, lub tak boimy się czyjejś oceny, że aż nas paraliżuje, to najczęściej w naszej podświadomości jest jakieś skojarzenie między bieżącą sytuacją, a dawną traumą. To samo może z resztą dotyczyć również innych emocji. W takich sytuacjach reagujemy z poziomu wewnętrznego dziecka. To ono się tak boi, złości lub smuci. To ono nie wie jak ma sobie poradzić. Odczuwamy nasze emocje bardzo silnie. Tak samo, jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi.
 

Wysłuchanie i zaopiekowanie

Nasze wewnętrzne dziecko potrzebuje wysłuchania i zaopiekowania, a czasami nawet wyratowania z dawnej sytuacji. Takie właśnie prace robi się podczas terapii i warsztatów terapeutycznych. Emocje wewnętrznego dziecka potrafią być pochłaniające. Zdarza się, że wpadamy w nie jak przysłowiowa śliwka w kompot i nie umiemy się wygrzebać. Istnieje wtedy ryzyko, że zatracimy granicę między opatrywaniem i uzdrawianiem ran, a ich rozdrapywaniem. Dlatego towarzyszenie i pomoc drugiej, świadomej osoby jest tak cenna.
 

Uzdrawianie ran a ich rozdrapywanie

Ale jest różnica między zaopiekowaniem się wewnętrznym dzieckiem i uzdrowieniem traum, a wpadnięciem w jego emocje i wzmacnianie ich. Nie jestem w stanie dać tutaj złotego klucza. To bardzo subtelne sprawy i bardzo wrażliwa część nas.
To różnica między mądrym rodzicem, który wpiera, uczy i się opiekuje, a takim, który nie potrafi postawić mądrej granicy, złości się na dziecko, czuje się bezsilny i kupuje zabawkę w każdym kolejnym sklepie, gdy tylko dziecko zapłacze. Takie dziecko nie jest tak naprawdę zaopiekowane.
 

Uzdrawianie

Na poziomie uzdrawiania mogę to wytłumaczyć w ten sposób. Jeśli coś uzdrawiasz, to zauważasz swoje przekonania i emocje, zauważasz symptomy z ciała, pozwalasz im zaistnieć, wybrzmieć, nawet wyrzucasz je z ciała, jeśli tak czujesz. Możesz krzyczeć i płakać. Ale po to, by je uwolnić. Potem szukasz rozluźnienia. Starasz się je puścić, uwolnić, otworzyć się. Niektóre rzeczy najlepiej wypłakać i wykrzyczeć. To jest w porządku. Ale jeśli zamiast tego wpadasz w czarną dziurę, chwytasz to, co się pojawia, rozdrapujesz i rozpamiętujesz krzywdy i nie przynosi ci to ulgi, tylko nasila emocje i wpadasz w miejsce ofiary, to warto przyglądnąć się temu, co się dzieje.

Zasilasz to, na czym się skupiasz. Istnieje więc ryzyko zasilania tych emocji zamiast ich uzdrawiania. Wtedy twoje zranione i głodne opieki wewnętrzne dziecko wcale nie czuje się nakarmione i zaopiekowane.

Ale jeszcze raz powtórzę – w tym miejscu trzeba być naprawdę ostrożnym, uważnym, łagodnym i czułym dla siebie. Zamiatanie pod dywan i tłumienie emocji wewnętrznego dziecka też go nie uzdrawia.
Chyba najlepiej kierować się właśnie łagodnością dla siebie. Zatrzymuj się i sprawdzaj, co cię zasila i wzmacnia, a co osłabia. Co pomaga ci się rozluźnić, a co cię napina.

autorka: ALINA KRZEMIŃSKA

 

Udostępnij tę stronę