Uzdrawiająca moc snów

You are currently viewing Uzdrawiająca moc snów

Serce łomocze mi jak oszalałe. Ostrożnie wyglądam za róg wąskiego korytarza, wstrzymuję oddech. Shit! Pełno ludzi. Cofam się gwałtownie, chyba mnie nie widzieli. Jak ja się w to wpakowałam?! Co mnie napadło, że przyjęłam to zlecenie? “Wejdź do budynku, wykonaj zadanie i wróć niezauważona.” Dobre sobie! Mój zleceniodawca uspokajał, że da mi przewodnika. Zerkam teraz na mężczyznę obok mnie. Stoi spokojnie, jakby go to wszystko w ogóle nie ruszało. Opiera się o ścianę, przekrzywia głowę i przygląda mi się z cichym uśmiechem. Po chwili wystawia głowę za róg. Jak on to do cholery robi, że zawsze wie kiedy jest właściwy czas?! Oczywiście, gdy to on wygląda z kryjówki, jest pusto.

– Teraz – rzuca szeptem.

Biegniemy. Korytarz opustoszał jak na komendę. W bocznym przejściu miga mi sylwetka mężczyzny, właśnie odwrócił się do nas tyłem. Nie zauważył. Mój przewodnik podnosi dłoń, niemy sygnał “stop”. Stoimy, czekamy aż droga się zwolni. Zaciskam w pięści spocone ze stresu dłonie. A on? Jak jakiś Jedi, ocean spokoju.

– Już.

Znowu biegniemy, tym razem wolniej. Przewodnik otworzył drzwi jednego z pomieszczeń, wślizgujemy się. Najwyraźniej trafiliśmy do rzadko używanego pokoju, pełno tu zgromadzonych rupieci, dodatkowe krzesła i stoły.

– Tu poczekamy dłużej – uśmiecha się, siada na najwygodniejszym krześle i zakłada nogę na nogę.

Cholera! Nawet się nie zdyszał! I dlaczego w korytarzu pełnym identycznych drzwi wybrał akurat te? Skąd wiedział, że będą otwarte? Skąd wiedział, że pokój będzie pusty? No skąd?! Wycieram dłonie o nogawki spodni, palce mi drżą. Jego są rozluźnione.

Mijają godziny. Podskakuję nerwowo na każdy bliższy hałas, nie potrafię tego wyłączyć. A on nic.

– Tu jesteśmy bezpieczni – powtarza, odchyla głowę na oparcie krzesła i zamyka oczy.

Przyglądam mu się. W czym tkwi jego sekret? Zupełnie, jakby świat słuchał jego komend. Chce przebiec, wszyscy posłusznie odwracają głowy, chce odpocząć, pojawia się pokój… Nie, rozcieram bolące skronie. Wiem, że to nie tak. To on reaguje na wewnętrzne sygnały. Jest jak mistrz zen, bodziec – reakcja, żadna myśl zwątpienia nie ośmieli się podważyć jego decyzji. Po prostu ufa sygnałom intuicji. Im dłużej na niego patrzę, tym spokojniejsza się staję. Uczę się jego spokoju. Uczę się ufać. Nie wiem ile minęło czasu, ale zdążyło się zrobić ciemno.

– Idziemy – otwiera oczy i wstaje.

Przeprowadził mnie przez budynek, wykonaliśmy zadanie i wróciliśmy do tego samego pokoju.

– Teraz musimy poczekać – znowu usiadł na tym samym krześle.

Za drzwiami słyszę głosy, podskakuję nerwowo. Mówią o nas! Serce zamiera mi w piersi, ktoś nas zauważył! Patrzę na mojego przewodnika, na pewno mam obłęd w oczach. Uśmiecha się tylko i od niechcenia macha ręką.

– Mówiłem ci, że jesteśmy bezpieczni, nie wejdą tutaj. Niech zinterpretują naszą obecność po swojemu. Po prostu do nich nie wychodź, a nic się nie stanie.

Kręcę głową z niedowierzaniem i nasłuchuję. Ktoś się śmieje, że pewnie para kochanków zapragnęła trochę intymności. Odchodzą. Patrzę na mojego przewodnika, a on tylko wzrusza ramionami. Jego oczy śmieją się do mnie.

– Nie musisz się denerwować.

Kilka godzin później opuszczamy budynek. Nadal nie mam pojęcia, jakim cudem nas przeprowadził. Wiem jedynie, że mu ufam.

*

Brzmi jak fragment powieści, prawda? Ale to nie powieść, to mój sen. Przyśnił mi się niedawno, gdy byłam bardzo zestresowana. Obudziłam się spokojna.

Wiele lat temu nauczyłam się rozumieć moje sny i ich słuchać. Czasami pokazują mi głębsze dno sytuacji, wgląd, inną perspektywę. Czasami mówią mi, co powinnam zrobić… i uwierz mi, zazwyczaj jest to coś odwrotnego, od tego, co akurat zamierzałam i co normalnie bym zrobiła.

Pamiętam, gdy pierwszy raz zadałam sobie pytanie – a co, gdybym posłuchała snu?… Weszłam w ten eksperyment z pełną świadomością, że konsekwencje mogą być różne… Były lepsze od moich najśmielszych oczekiwań! Nadal, za każdym razem biorę pod uwagę, że może być różnie. Powiem ci tylko, że moje życie stało się znacznie ciekawsze i mniej przewidywalne 😀

Ten sen przyniósł moc uzdrowienia nie tylko stresu, który odczuwałam, ale również mojego braku zaufania. Pokazał mi, że jest we mnie taka część, która potrafi podążać za intuicją, tylko muszę nauczyć się jej słuchać. To umysł tworzy czarne scenariusze i usiłuje kontrolować świat… chyba ostatnio dla większości z nas stało się jasne, że to po prostu niemożliwe, więc nie ma się co wysilać 😉

Dzisiaj zadaję sobie pytanie – czy to, co w tej chwili robię wspiera moje zaufanie do siebie? A ty? Co w sobie wspierasz? Zostawiam cię z tym pytaniem 🙂

Udostępnij tę stronę