Opór przed zmianą, czyli bajka o tym, jak Magdalena chciała wyruszyć w świat

You are currently viewing Opór przed zmianą, czyli bajka o tym, jak Magdalena chciała wyruszyć w świat

Pewnego dnia Magdalena, której bardzo do twarzy było w błękitach i złocie, postanowiła wyruszyć w świat.

Ciągnęły ją pustkowia Imlandii, której mieszkańcy żyli tylko z uprawy roli i połowów. Codziennie siedząc w swoim małym pokoiku w Warszawie, Magdalena oddawała się marzeniom o imlandzkiej przestrzeni – bezkresnym niebie, rozłożystej ziemi, spokojnej tafli oceanu… Co ciekawe, na Imlandii miała nawet przyjaciół, którzy przeprowadzili się tam już jakiś czas temu, a więc mogliby jej pomóc, gdyby zdecydowała się tam przyjechać. Jednak zamiast zająć się organizacją wymarzonego wyjazdu dziewczyna tonęła w rozważaniach. A może zamiast na Imlandię, lepiej jechać do Nowej Tracji? Tam są dziewicze lasy i góry, które też kocha… Może to będzie lepsze miejsce?
Siedziała tak i myślała nie wychodząc ze swojego obitego boazerią pokoiku. Mijały dni i tygodnie, a Magdalena nie mogła podjąć decyzji. Stawała się coraz bardziej apatyczna i bez życia. Gdy spotykała ludzi, rozpytywała, dokąd powinna wyjechać. Jedni jej doradzali, że zdecydowanie do Imlandii, bo tam można łowić ryby (Magdalena tego jednak nie lubiła). Inni, że najlepszym wyborem będzie Nowa Tracja, bo tam co roku odbywają się górskie maratony (ale od biegania po górach Magdalena wolała spokojny trekking). Co człowiek, to inna odpowiedź, a jej nic nie trafiało do przekonania…
Tak minęło lato. Kolor promieni na twarzy Magdaleny stawał się coraz bardziej rdzawo-brązowy. Wciąż wyglądała pięknie, ale była coraz smutniejsza, coraz mniej obecna. Pewnej nocy nie mogła spać, czuła napięcie w całym ciele, a w splocie słonecznym umościła się tęsknota i lęk. Tuż nad ranem, gdy wydawało się, że otworzyła już oczy, zobaczyła przed sobą górę z kamienistym szczytem.
– Wyrosłam z Twojej tęsknoty – powiedziała góra. – Proszę, chodź – wezwała.
Zanim zdążyła odczuć zdziwienie na widok tego osobliwego spotkania, Magdalena momentalnie znalazła się na szczycie góry. Rozłożyła ręce, a suchy, ciepły wiatr musnął jej policzki. Gdy otworzyła oczy, ujrzała przed sobą długą, prostą drogę ciągnącą się na wiele mil. Wszystko wydawało się klarowne: żeby zacząć wędrówkę, trzeba zrobić krok. Jeden, potem drugi…
Magdalena już podniosła stopę z ziemi, by postawić ją pół metra przed sobą, lecz nagle poczuła pętlę wokół pasa i mocne szarpnięcie. Zabolało! Stoczyła się po zboczu i gdy odzyskała orientację zobaczyła, że znalazła w złotej klatce…
– Klik – zamek zamknął się, gdy tylko wylądowała w środku. – Nigdzie nie pójdziesz – usłyszała męski głos.
– Hej, kim ty jesteś? Pokaż się – powiedziała dysząc głośno i obijając sobie głowę o metalowe barierki. Klatka była niska, Magdalena nie mogła się w niej nawet wyprostować.
– Tutaj jestem! – odpowiedział głos z niewiadomego kierunku. – Siedzisz we mnie i tak jest dobrze! – zapewnił. – Masz tu wszystko czego Ci trzeba. Chcesz pooglądać film o zamorskich wyprawach? Zaraz Ci go wyświetlę! – powiedział z entuzjazmem.
Magdalena zaczynała orientować się w przestrzeni. Miękkie i przytulne podłoże klatki wyścielone było złotym atłasem, na jednej ze ścianek wisiał obraz galopujących koni. – Znam to miejsce – pomyślała. Zawsze je znała, odkąd pamięta… Tylko że teraz pręty ścian wbijały się jej aż w łopatki i musiała trzymać schyloną głowę, brakowało miejsca i powierza. Potrząsnęła drzwi, ale nie ustąpiły. Zawiasy były solidne, a klucza nie miała.
– Wypuść mnie natychmiast, tu jest za ciasno! – krzyknęła, wysuwając na zewnątrz łokieć.
– Och, kochanie… Stworzyłaś mnie, kiedy miałaś pięć lat. Nie pamiętasz? Byłaś wtedy znacznie mniejsza i uwielbiałaś chwytać się prętów z sufitu i wymachiwać nóżkami – głos zabrzmiał nieco nostalgicznie. – Pełnię bardzo ważną funkcję w Twoim życiu. Chronię Cię, ale oczywiście jeśli potrzebujesz większej wygody, da się coś z tym zrobić – powiedział głos.
Trach i klatka nagle przybrała rozmiar dziecięcego pokoju. Magdalena wyprostowała się i przespacerowała, trzy kroki do przodu, dwa i pół w bok.
Nagle przypomniała sobie, gdy jako mała dziewczynka zobaczyła zdjęcie koni jadących na rzeź… Struchlała, skuliła się i zamarła. Wrócił lęk. To było 30 lat temu. Teraz jej ciało przypomniało sobie już wszystko. Konie jadące na rzeź. To w tamtym dniu powstał Pan Klatka, który zabrał ją do swojej bajkowej krainy i ochronił… Zamykała się w jego bezpiecznej przestrzeni ilekroć działo się coś zagrażającego. Tak… Tylko, że teraz ma 36 lat, zawodowo wspiera organizacje ratujące zwierzęta i chce wyruszyć w podróż… Umie znieść cierpienie, wie, że ono jest częścią życia, zmienia nas…
– Posłuchaj, to nie tak! – krzyknęła. – Tu nie chodzi o rozmiar. Jestem dorosła, czasami potrzebuję oparcia, spokoju, ale nie złotej klatki! Daj mi to, co może mnie wesprzeć teraz, gdy usiłuję sięgnąć po nowe! – zażądała.
– Słucham? – ze zdziwieniem mruknął Pan Klatka.
– Nie potrzebuję już zamykać się w złotej klatce. Zamień się w coś, co będzie dla mnie bardziej wspierające – powtórzyła Magdalena.
– Hmmm, w końcu jakaś odmiana – odparł Pan Klatka. – Bycie jednym i tym samym przez tyle lat mnie ogromnie znudziło – ziewnął przeciągle.
Podłoże pod stopami Magdaleny zaczęło wirować, z ciemnej przestrzeni wyłoniła się skała. Magdalena dotknęła jej dłonią. Był to ciepły kamień wulkaniczny, nieco chropowaty, ale bardzo solidny. Wyczuła w nim jeszcze energię wybuchu. Wyprostowała się i rozrosła nie zmieniając rozmiaru ciała. W pełnym skupieniu poczuła, jak to jest stać na tak majestatycznej skale. Otworzyła oczy i zobaczyła, że znowu stoi na szczycie góry. Usiadła po turecku. Usłyszała wiatr i znajome wołanie – do życia, do przygód, do wędrówki.
W splocie słonecznym znowu poczuła tętent galopujących koni i połączone z ich rytmem bicie swojego serca. Nie bała się. Do kieszeni dżinsów schowała mały czarny kamień i ruszyła w dół. Gdy go dotknie, przypomni sobie tą chwilę. Potrzebuje ją pamiętać, bo jutro wyrusza w nieznane.

O czym jest ta historia?

Ta opowieść to zapis jednej z sesji terapeutycznych ujęta językiem fantasy. W rzeczywistości bohaterka to jedna z klientek prowadzonej przeze mnie terapii. Klientka przyszła na sesję z wahaniem, dokąd ma wyjechać. W toku pracy metodą ustawień w polu archetypów okazało się, że jej wahanie jest spowodowane oporem przed zmianą. W trakcie sesji ujawnił się konflikt wewnętrzny oraz trzy sub-osobowości, które były zaangażowane w ten dylemat. Doszło do uzdrawiającej transformacji, w trakcie której cała wewnętrzna rodzina klientki wsparła jej proces. Jak?

Ustawienia systemowe w polu archetypów.

Jest to rodzaj pracy terapeutycznej, która polega na wprowadzaniu harmonii w nasze wewnętrzne życie. Ta praca odkrywa nasz wewnętrzny proces życia, który na ogół jest dla nas ukryty. Podczas sesji spotykamy się z naszymi wewnętrznymi aspektami – sub-osobowościami. Czasami zdarza się – tak, jak w przypadku Magdaleny – że sub-osobowości ujawniają się jako przedmioty lub twory natury. Ale to nie jest zasadą. Czasem pokazują się jako kolory, często po prostu przypominają ludzi. Na sesji może pokazać się kilka z nich.

Subosobowości

W pracy z Magdaleną pojawiły się trzy sub-osobowości. Ta część, która chciała wyruszyć w podróż przybrała postać góry. Ten rodzaj wewnętrznej energii może manifestować się też jako wędrowiec, buntownik, włóczykij. Magdalena skontaktowała się z tą energią dzięki tęsknocie. Tęsknota, to wołanie naszej duszy, nasze najgłębsze pragnienia. Pojawia się zawsze wtedy, gdy czegoś głęboko pragniemy, ale nie dajemy sobie prawa, by po to sięgnąć. Warto dać jej przestrzeń w ustawieniu i uważnie jej wysłuchać.
Przez doświadczenie lęku klientka wyłoniła też tą część, która bała się cierpienia i miała już bardzo mocno wypracowany mechanizm obronny. To była mała pięcioletnia dziewczynka – jej wewnętrzne dziecko, dla którego kiedyś widok cierpiących zwierząt był zbyt przytłaczający. Jej psychika musiała sobie z tym jakoś poradzić, więc stworzyła Pana Klatkę.
Wewnętrzne dzieci mogą przyjmować różne postaci, czasem może się nam wydawać jakbyśmy mieli ich kilkoro: wszystko jest w porządku. Każde z nich może pamiętać konkretną trudną sytuację, w której nie potrafiliśmy sobie poradzić. Mogą być to dzieci w różnym wieku i różnej płci, także nastolatki. Metoda ustawień systemowych w pracy z wewnętrznym dzieckiem nie koncentruje się na jednym wewnętrznym dziecku, ale podąża za klientem w świat dziecka, by oczyścić wszystkie obciążające go doświadczenia. Wtedy zostaje uwolniona piękna, spontaniczna, radosna dziecięca energia, której jako dorośli bardzo potrzebujemy.
Strażnikiem dziewczynki okazała się złota klatka. To była trzecia sub-osobowość, która pełniła dla klientki bardzo ważne funkcje – miała chronić ją przed cierpieniem, z jakim może się spotkać w życiu zwłaszcza wtedy, gdy wyrusza się w nieznane, np. podróż. Klatka pojawiła się po raz pierwszy wtedy, gdy klientka jako dziecko nie potrafiła sobie poradzić ze świadomością, że ukochane zwierzęta cierpią. Potem była aktywowana w wielu sytuacjach powodujących lęk.
Rolę strażnika w podświadomości mogą przybierać krytycy wewnętrzni, opiekunowie, ochraniacze, sprzymierzeńcy. Najczęściej te sub-osobowości mają dobre intencje wobec innych części naszego ja, choć potrafią utknąć w swojej roli. Jest to rodzaj schematu emocjonalnego, w który wpadamy, pomimo że w procesie życia jesteśmy już dalej, a strażnik ciągle „trzyma nas w bezpiecznej klatce”. Praca ze strażnikami polega na pokazaniu im, jak mogą się nami zaopiekować w nowej sytuacji, gdy bierzemy na siebie coraz większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo. To sprawia, że energia tego aspektu ulega transformacji. Strażnicy uczą się nam dobrze służyć w nowy sposób lub znikają, dając miejsce innym sprzymierzeńcom.

Meta-pozycja w psychoterapii

Ważnym elementem sesji ustawień sub-osobowości jest tzw. metapozycja. To miejsce, w którym klient jest sobą i wznosi się swoją świadomością poza „teatr sub-osobowości”. Ja nazywam tą pozycję obserwatorem. Wprowadzenie tej roli porządkuje wewnętrzny świat. Kontaktuje ze sprawczością, dystansem wewnętrznym. Zajmując meta-pozycję klient zyskuje wgląd i jednocześnie perspektywę. Będąc obecnym i połączonym ze swoim życiem, nie jest już przytłoczony własną historią, konfliktem, oporem.
Metoda ustawień systemowych w polu archetypów to dynamiczna i szybka praca terapeutyczna. Dlatego efekty poszczególnych sesji mogą być natychmiastowe. Chcesz poznać własne sub-osobowości i zaprowadzić harmonię w swoim wewnętrznym życiu? Zapraszam Cię na sesje rozwojowe prowadzoną tą metodą. To może być fascynująca przygoda. Uzupełniam sesje psychoterapii i coachingu metodą ustawień systemowych w polu archetypów.

Udostępnij tę stronę